Przepraszam, że tak na szybko i niedbale, ale w temacie, to pochwalę się jaki numer odwaliłem w trzy majówkowe dni.
Numer, ponieważ w moto jest to mój pierwszy motocykl po 20 latach, a to była moja pierwsza długa trasa. Od miesiąca krążąc po okolicach trochę się rozgrzewałem. Ale mówię sobie: nie można nie wykorzystać majówki do tego co naprawdę chce się na moto robić. No to mówię dziewczynie: słuchaj przejedziemy się na wycieczkę. Wolałem jej nie mówić że na parę dni, bo by się przestraszyła. Postanowiłem zastosować wybieg psychologiczny i zobowiązać ją inwestycją w ciuchy. Rano kupiliśmy komplet ciuchów i po południu był już wyjazd. Zabraliśmy nic. Prawie nic. Wszystko w tych szpanerskich sakwach się zmieściło. Dokąd? To właśnie miało okazać się w trasie. Postanowiłem jedynie tyle, że pojedziemy na Kaszuby, bo to jest najbliższy chwalony na różnych blogach punkt dla motocyklistwów. Mówię, pojadę więc. Właściwie to chodziło mi po głowie Wilno, ale stwierdziłem że może być za daleko, słabo znam mój motór i jeszcze mi się tam zepsuje.
Drugie założenie to niespieszna jazda dla przyjemności, tak by podziwiać wszystko w czasie jazdy. Ja nie lubię oglądać muzeów itd, nudzi mnie to. Wolę patrzeć na ładne dziewczyny przy drogach no i przyrodę, słońce, restauracje itp. Bez spiny. Kolejne założenie: unikanie szybkich dróg, co by nas tam nie rozjechali. Ja pyrkadłem wolno jeżdżę.
Mówię: w bory ale drugą stroną Wisły. Więc przez Ostromecko na Grudziądz jechałem. Są tam fajne Agro widoki, lubię tę drogę. Mój pasażer był pierwszy raz na motocyklu. Jazda na Fordon po mieście i lekkie przeciwskręty za OStromeckiem wzbudziły u niej pewien niepokój. W Grudziądzu tankowanie. no i pytanie pasażera: no to co, powoli wracamy do Bydgoszczy? Powiedziałem, że cały czas wracamy, ale nasza droga przewiduje co najmniej trzy dni powrotu
Pojechaliśmy na zachód. Jeżdżę bez nawigacji. Czasem tylko zdjemuję kask i nosem ustalam czy kierunek jest dobry, czy pachną ryby z Mylofu... No i tak jedziemy 35-40mil na h. Wjeżdżam na jakieś leśne nieutwardzone drogi, potem jakieś ultra dziurawe asfalty. Fajnie. Fajnie bo w końcu normalna droga. Jedziemy na nocleg w okolice Mylofu do znajomego, który tam ma działkę. To znaczy on nie wiedział, że będziemy. Było już ciemno i nie mogłem zlokalizować jego domu. To dzwonię do niego żeby powiedział gdzie mieszka bo na herbatę chciałem wpaść
Plan B przeidywał hotel w Chojnicach. No ale kumpel odebrał. No i zrobiła się impreza, do rana. Po południu i kosztowaniu jesiotrów ruszyliśmy w drogę.
Chciałem przejechać przez szeroko pojęty teren Wdzydzów i takoż zrobiliśmy. Ale z trasy nie było czego podziwiać. Chyba piękno tych terenów widać przy samych jeziorach, z kempingów. A mnie się tam nie chce z motoru schodzić.
No to jedziemy do Kościerzyny. Generalnie postoje robimy często, na czuja tankuję kiedy trzeba. Przeważnie wlewam koło 5l benzyny i zawsze czarna kawa. No i jedziemy do Szymbarku żeby pojechać tą słynną trasą przez Ostrów. W Szymbarku nic nie zwiedzałem, jakieś długie deski itd, odwrócone domy, zostawiam to dla dzieci. Był wczesny wieczór i wjechaliśmy na tę trasę w lewo za Szymbarkiem na Ostrów. Długa jazda w fajnych serpentynach. Piękna pogoda. Ładne widoki, jakby górskie, piękne wioski, zapachy grila. Harleyem wspaniale się kruzuje po tym. Praktycznie cały czas na jednym biegu. LEkkie zwolnienie przed zakrętem i potem liniowe oddanie mocy przy wyciąganiu z zakrętu, niskie obroty a on ciągnie. Czysta przyjemność. Do tego służy właśnie ta maszyna.
Na końcu tej trasy przed drogą E20, byłem już w zasadzie zmęczony, miałem dość. Dojechaliśmy do Gdańska. Hotel. Na drugi dzień do znajomych na krótką wizytę. No i decyzja o powrocie do Bydgoszczy. A1 to nie dla mnie. Szybko zjechałem na E91, której też trochę się bałem, ale okazało się, że z nieokreślonych powodów był to jeden z lepszych punktów podróży. Północne odcinki tej drogi przy tej pogodzie dały niezwykłe wrażenia i to chyba lepsze niż na tej sławnej kaszubskiej dordze. Co ciekawe, moja dziewczyn miła podobne wrażenia. Dlaczego tak się dzieje? Nie wiem. Ale po części ze względu na fajne postoje. Wielu motocyklistów. W pewnym momencie miałem wrażenie, że jest jakby święto motocyklistów okupujących tę drogę.
Po E91 jechaliśmy do 60 mil, czasem 75. Generalnie bardzo ostrożenie i zachowawczo. wyszło nam 650km w trzy dni.
Musiałem tak postąpić. Gdybyśmy pojechali na krótką trasę, w pamięci pasażera pozostałby strach. Długa trasa była terapią wypalającą lęki strachy i diabły. Na drugi dzień wyspaliśmy się i nieśmiałe pytanie: nie myslisz o tym samym co ja? Żeby gdzieś pojechać? W odpowiedzi słyszę: to kiedy?