Z ubezpieczeniem należy pamiętać że działają tylko na drogach publicznych. Do lasu po nas nie przyjadą chyba że jest ubezpieczenie dla off roadowcow amatorów
To, że droga jest leśna nie oznacza, że nie jest publiczna - ale oczywiście zawsze pozostaje jeszcze kwestia kosztu do korzyści. Dlatego do Bladego którym latam "gdzieś dalej" (oczywiście w sensie, że taki jest plan bo jak wiecie stoi głównie w salonie jako ozdoba
) mam w ubezpieczeniu maksymalnie rozszerzony pakiet assistance - i w dupie mam, czy mi zabraknie paliwa ba autostradzie, czy złapię gwoździa czy też może zgubię kluczyku po pijaku na imprezie. Memory fajf i przyjeżdża holownik - proste.
Za to skoro dzikiem jeżdżę wokół komina raczej, to zawsze są inne opcje - przyjadę po niego z przyczepką, albo olać tą oponę i dojadę na kapciu, bo koszt nowej mniejszy niz to całe cudowanie, albo coś wykombinuję jeszcze innego: jak widać po wczorajszym, nawet głupi spray pomógł.
Stara zasada w motoryzacji (której pewnie nie znacie, bo za krótko w branży jesteście
) brzmi: jeśli coś jest głupie, ale działa to znaczy, że nie jest głupie
Moje doświadczenie mówi, żeby nie wyjeżdżać nigdzie bez trytytek, WD40 i duck tape'a - może się Wam to wydawać śmieszne, ale nie macie nawet pojęcia ile naprawdę kiepskich sytuacji uratowało zestawienie trytki + kreatywność :-P